Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?» Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał». Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».
Wtedy surowo im przykazał i napominał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa».
KOMENTARZ
18 Gdy raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?»
W paralelnym tekście Ewangelii według św. Mateusza wymieniona jest Cezarea Filipowa jako miejsce tego wydarzenia. Ewangelista Łukasz natomiast podaje, że było to miejsce, w którym Jezus modlił się na osobności do Ojca. Synowska, intymna relacja z Bogiem Ojcem była fundamentem całej Jego posługi i źródłem siły. Nieraz po intensywnym dniu spędzał noce na modlitwie (Łk 6,12; Mk 1,35). Jezus modli się w samotności, a jednak byli z Nim uczniowie. Pozornie zachodzi sprzeczność między byciem na osobności a byciem z uczniami, jednak Jezus umiał łączyć jedno z drugim. W uczniach, którzy nieraz obserwowali Jego osobistą modlitwę, budziło się pragnienie naśladowania Go: „Panie, naucz nas się modlić” (Łk 11,1). Jezus wprowadza ich w swój dialog z Ojcem, odrywając ich równocześnie od świata.
19 Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał».
Jezus poświęcał tłumom ludzi wiele czasu i sił, nauczając, uzdrawiając chorych i opętanych, karmiąc ich na pustyni, jednak nie miał złudzeń co do jakości ich wiary. Wiedział dobrze, że wielu przychodzi do Niego dla cudów, nie zadając sobie trudu uważnego słuchania Jego nauki i wnikania w tajemnicę Jego osoby. Jedni uważali Go za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za któregoś z dawnych proroków. Popularne opinie o Nim niewiele miały wspólnego z tym, co On sam mówił o sobie.
Opinie o Jezusie krążące w tłumie są z jednej strony niedalekie od prawdy, bo Jezus istotnie jest prorokiem potężnym w czynie o słowie (zob. Łk 24,19), który rzeczywiście zmartwychwstanie, ale z drugiej strony ich błąd polega na tym, że zamykają Jezusa w przeszłości i utożsamiają Go z prorokami, którzy głosili ludowi Boże obietnice. Tymczasem Jezus nie jest obietnicą, ale Obiecanym, który przyszedł!
20 Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».
Jezus wyraźnie odróżnia swoich uczniów od tłumu: A wy… Stawia im pytanie, które jest niejako egzaminem z wiary. Muszą zdać ten egzamin na zakończenie pierwszego etapu drogi za Jezusem. Zwracając się do nich w liczbie mnogiej, pokazuje, że wspólne wyznanie wiary w Niego tworzy z Jego uczniów wspólnotę – Kościół. I rzeczywiście, tylko ci najbliżsi, którzy przebywali z Nim dzień i noc, i nieustannie z Nim rozmawiali, byli w stanie wyznać ustami Piotra: „Ty jesteś Mesjasz Boga”. Jezus jest Mesjaszem (z jęz. hebrajskiego), czyli Chrystusem (z jęz. greckiego), tzn. jedynym Obiecanym i Oczekiwanym, Namaszczonym i Posłanym przez Boga, który przyniósł ludziom zbawienie.
21 Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
Jednak wspaniała odpowiedź Piotra nie oznaczała wcale, że w pełni pojął on już, jakim Mesjaszem jest Jezus i na czym polegać ma wyzwolenie, które On przynosi. Uczniowie mieli wobec Jezusa swoje własne plany, od których bardzo trudno było im się oderwać: Mesjasz miał wyzwolić lud z politycznej niewoli. Byli gotowi chwycić za miecz pod Jego dowództwem (Łk 22,38); Jego krzyż i śmierć były dla nich druzgocącym rozczarowaniem (Łk 24,21) i nawet po zmartwychwstaniu nie przestawali pytać, kiedy wreszcie przywróci królestwo Izraela (Dz 1,6). Wierząc w Jezusa-Mesjasza ciągle Go nie rozumieli i nakładali nań oczekiwania bardzo dalekie od Ewangelii o królestwie Bożym. Dlatego Jezus surowo karci Piotra i zabrania mówić komukolwiek, że On jest Mesjaszem. Jezus nieustannie oczyszcza i koryguje wiarę uczniów obciążoną tą samą wizją mesjańskiej misji, jaką proponował Mu szatan na pustyni: miała ona polegać na korzystaniu z władzy i doczesnej wielkości, dominacji nad innymi i używaniu boskiej mocy dla własnych celów (por. Łk 4,1-13; Mt 16,22-23). Jezus natomiast stawia Apostołom przed oczy zbliżającą się godzinę Krzyża. Wyzwolenie ludzkości dokona się poprzez miłość posuwającą się aż do wzięcia na siebie jej grzechu, a pokonanie śmierci oznacza konieczność wejścia w śmierć. Dopiero, gdy Duch Święty zstąpi na nich, staną się świadkami Mesjasza ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, którego Bóg uczynił sędzią żywych i umarłych (Dz 10,42).
22 I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
Jezus zaczyna w tym momencie objawiać swoim uczniom, że „Mesjasz Boży” jest różny od „mesjasza ludzkiego”. On dokonuje dzieła zbawienia ludzi właśnie przez to, że wydaje samego siebie za nas i że jest z nami w naszym cierpieniu, opuszczeniu i śmierci. On nie chce wybawiać samego siebie bez nas, jak po trzykroć proponuje Mu szatan podczas drugiego kuszenia na krzyżu (Łk 23,35-39).
Imperatyw, o którym mówi Jezus (Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć), nie oznacza jakiegoś ślepego fatum, czy też cudzej woli narzuconej Mu wbrew Jego pragnieniom. Za każdym razem, gdy Jezus mówi „muszę”, albo „trzeba, abym”, wskazuje na wolę swojego Ojca – odwieczny zamiar Bożej miłości, która nie pozostawia człowieka w mocy śmierci, ale idzie za nim do końca, wręcz zajmuje jego miejsce na krzyżu, aby go ocalić (zob. Łk 19,5; 24,26). Pragnienie wypełnienia tego planu Ojca to wewnętrzny ogień, który trawi Jezusa i jest dynamizmem ożywiającym całe jego życie (Łk 12,49-50).
23 Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
Uczeń Jezusa dzieli z Nim życie i naśladuje Go we wszystkim. Musi także stawić czoła tym samym pokusom, przez które zwycięsko przeszedł Jezus na progu swojej misji mesjańskiej na pustyni i u jej finału – na krzyżu. Są to: pokusa, by ratować swoje życie, zapominając o innych albo wręcz ich kosztem, by zdobywać świat, a więc władzę, znaczenie i komfort życia poprzez kompromisy z diabłem, zatracając własną duszę i by za wszelką cenę – także za cenę zdrady Boga – uciec w swoim życiu od krzyża.
Źródłem siły potrzebnej, by zdać ten najtrudniejszy egzamin z chrześcijaństwa, jakim jest akceptacja krzyża na każdy dzień, jest nasza osobista, serdeczna, rzeczywista więź z Jezusem wyrażona przez „iść za” Nim. Piotr, który jeszcze przekona się boleśnie o tym, jak niewystarczające są jego ludzkie uczucia do Jezusa i wiara we własną wierność, dojdzie później do tej dojrzałości, która pozwoli mu mężnie dawać świadectwo Ewangelii kosztem prześladowania, chłost, więzienia, a ostatecznie – męczeńskiej śmierci.
W pierwszym zdaniu dzisiejszej Ewangelii (Łk 9,18) św. Łukasz z mistrzowską zwięzłością wskazuje trzy wymiary życia i posługi Jezusa, albo – inaczej mówiąc – trzy podstawowe relacje, w których pozostawał:
Różnica między tłumem a uczniami polegała na tym, że ci ostatni pozostawali w rzeczywistej relacji do Jezusa, dzielili z Nim Jego sposób życia i wiele rozmawiali na osobności. Dzięki temu byli podatni na duchową formację w „szkole” Jezusa i byli w stanie zobaczyć różnicę między tym, czego uczył ich Jezus, a swoimi własnymi oczekiwaniami i przekonaniami. Ludzie z tłumu tymczasem byli przede wszystkim konsumentami cudów Jezusa, ale niewiele przyjmowali z Jego nauki. Nie byli w stanie odkryć w Jezusie Mesjasza i Syna Bożego, ani Go słuchać (zob. Łk 9,35), zwłaszcza gdy mówił o Ewangelii krzyża.
Wczytując się w słowa pięknego hymnu, popatrzmy na naszą własną drogę wiary, na której nieraz składaliśmy wzniosłe deklaracje odnoszące się do wiary w Jezusa – naszego Pana i Zbawiciela, a równocześnie w naszym sposobie myślenia i w naszych ukrytych dążeniach tak bardzo rozmijaliśmy się ze słowami Jezusa i z wolą naszego Ojca.
Jakże pójdziemy za Tobą, Chrystusie,
gdy Ty nie chodzisz naszymi drogami,
a Twoje myśli tak różne od naszych,
miłość tak inna od naszej miłości.
Serca samotne błąkają się w mroku,
szukając ścieżki wiodącej ku światłu,
więc nie zostawiaj nas samych w ciemności,
przyjdź nam z pomocą, pielgrzymom tej ziemi.
Daj nam Cię poznać po chleba łamaniu,
a wtedy pokój wypełni nam dusze,
pozostań z nami i nakarm Swym Ciałem,
obdarz radością spotkania w wieczności.
Panie i Mistrzu idący wraz z nami,
po drogach świata Ty serc naszych szukasz.
Wielbimy Ciebie i Ojca wraz z Duchem,
Trójcę Jedyną sławimy na zawsze.
Bądź na bieżąco z nowościami i promocjami. Zapisz się na newsletter!